Początki wdrażania go jako pojęcia i dziedziny można było obserwować już w baroku, a jego dynamiczny rozwój bezsprzecznie utożsamiany jest z klasycyzmem i stylem Chippendale. Thomas Chippendale opracował i wydał wzorniki, w których zilustrowane zostały projekty mebli. Był to pierwszy znany w historii przypadek, kiedy powstały opracowania rzeczy, przedmiotów przygotowane w sposób umożliwiający ich dalsze i wielokrotne powielenia, co moglibyśmy dzisiaj nazwać wytyczną do produkcji seryjnej, albo po prostu, dokumentacją techniczną czy produkcyjną.

W tym miejscu warto pochylić się nad zjawiskiem, które we wzornictwie – zwłaszcza polskim – daje się zaobserwować coraz częściej, a mianowicie masowy odwrót od kojarzenia wzornictwa z projektowaniem produktów codziennego użytku przygotowanych do produkcji – nawet jeśli nie masowej, to chociażby seryjnej.

Już sama etymologia słowa ,,wzornictwo” daje nam sygnał, czym powinien zajmować się projektant wzornictwa, nauczający go profesor czy student będący adeptem sztuk projektowych, a często dodawane określenie „przemysłowe” tylko utwierdza w pierwszym skojarzeniu.

„Wzornictwo” pochodzi od słowa „wzór”, które mówi nam wprost, że powinno być to coś, co powinno dać się powielić, a wytworzona w trakcie procesu projektowego dokumentacja stanowić bazę do produkcji danej rzeczy i jak najłatwiejszego jej wytworzenia.

Przykładami wzornictwa sensu stricte są chociażby projekty Dietera Ramsa dla marki Braun czy Vitra. Są one doskonałym odzwierciedleniem tego, co we wzornictwie najważniejsze – nienagannej funkcjonalności, doskonałej ergonomii, ekologii, ponadczasowej estetyki, a przede wszystkim – jako wzory przemysłowe – formy przemyślanej pod kątem optymalizacji produkcji.

Tymczasem, od kilku lat obserwujemy zjawisko odchodzenia od wzornictwa pojmowanego jako projektowanie rzeczy codziennego użytku, lub zmiany znaczenia tego pojęcia. Patrząc na projekty tworzone przez wielu młodych polskich projektantów, ich prace dyplomowe czy wystawy wzornictwa, wydaje się, że kwalifikowanie tych projektów do kategorii wzornictwa przestaje być zasadne. Naturalnie, projekty wystawiane dzisiaj są najczęściej np. w pełni ekologiczne, co oznacza, że zgodnie z dziesięcioma zasadami dobrego wzornictwa sformułowanymi pod koniec lat 70. XX wieku, posiadają jakąś cechę projektu wzorniczego, lecz nie raz jest ona jedynym łącznikiem z projektem definiowanym jako „projekt wzorniczy”.

Ogromna część projektów, które promowane są jako wzornictwo, to produkty unikalne, wymagające ręcznej pracy, a nawet możliwe do wykonania tylko przez konkretnego projektanta, jako jedynej osoby, która taki produkt potrafi wytworzyć. Obecnie, spora część prezentowanych przez wydziały wzornictwa polskich uczelni produktów, które noszą miano projektów wzorniczych, kierowanych jest bardziej w stronę rzemiosła artystycznego i produktów DIY. Czyż możemy nazywać inaczej rzeczy, które wymagają ręcznego splatania, wymierzania, wykrajania czy zdobienia danej formy? Lub do których wykonania w skali choćby seryjnej (nie wspominając już o masowej) potrzebujemy tak skomplikowanych i niepopularnych w przemyśle technik, że produkcja byłaby ekonomicznie nieuzasadniona?

Budowanie świadomości, czym jest projekt wzorniczy i jakie powinien spełniać kryteria, musi być nieodzownym elementem kształcenia projektantów, którzy będą w stanie łączyć kompetencje nie tylko projektowe, technologiczne i materiałowe, ale także biznesowe. Odpowiednio przygotowany i wyedukowany projektant jest w stanie skierować projekt wzorniczy w stronę opłacalności technologicznej i biznesowej, umiejętnie współtworząc i rozczytując brief projektowy, zadając trafne pytania, poddając w wątpliwość i weryfikując założenia dane przez zamawiającego, aby ostatecznie zaproponować rozwiązanie, które zachowując maksymalną funkcjonalność i estetykę, spełniało swoje zadanie i zapewniało metodę produkcji przemyślaną pod kątem technologii i kosztochłonności.

Podążając tym tropem należałoby spojrzeć na dzisiejszy program kształcenia nowych projektantów. Niewiele bowiem na dzisiejszych uczelniach mówi się o aspektach związanych z produkcją seryjną, technologiami produkcji czy jej kosztach. Co gorsza, promowanymi na kierunkach wzorniczych projektami coraz częściej są prace związane z rękodziełem czy korzystaniem z autorskich tworzyw uzyskanych w wyniku połączenia warunków studenckiej kuchni i bliżej nieokreślonego dzieła przypadku.

Przyczyna takiego zjawiska jest wielopłaszczyznowa i zaczyna się już od braków w programie kształcenia przedmiotów z zakresu podstaw ekonomii, materiałoznawstwa, technologii produkcji, aż po kadrę, która wcale nie tak rzadko jest całkowicie oderwana od realiów wzornictwa przemysłowego funkcjonującego w biznesie, a czasem nie zna nawet obecnych trendów technologicznych w przemyśle lub nie dopuszcza studentów do tak praktycznej wiedzy z obawy przed rosnącą konkurencją na trudnym, ponieważ wymagającym, rynku pracy.

Te wszystkie przyczyny powodują kształcenie nowego pokolenia absolwentów kierunków projektowych, nie jako projektantów wzornictwa, ale jako rzemieślników i artystów, którzy mogą być w tym co robią wybitni, ale nie odnajdą się we współpracy z przemysłem i stawianymi przezeń wymaganiami. Czy zatem kolejne lata będą niestety bessą na rynku polskiego wzornictwa, które od dobrych kilku lat stawia na rękodzieło? Czy zaprzepaszczona zostanie tym samym szansa, którą dostali wespół polscy projektanci, przedsiębiorcy i producenci dzięki olbrzymim środkom unijnym przeznaczonym na rozwój tej gałęzi usług i zachęcenie przemysłu do budowania wartości i przewagi w oparciu o wykorzystanie wzornictwa?